Rodzaje świadomości

Czym jest „świadomość”, i czy można ją jakoś sklasyfikować? Coraz częściej stykamy się z tematem wzrostu bądź zmiany świadomości. Dodatkowo, ten obszar bywa przesiąknięty przeróżnymi mentalnymi naleciałościami. Przykładem takiej naleciałości jest rywalizacja o to, kto jest „bardziej świadomy”. Czy jednak taka rywalizacja ma sens, i czy da się oddzielić temat „świadomość” od hierarchicznie zorientowanego mentalu?

Trzy rodzaje świadomości

Oczywiście, „świadomość” da się podzielić na dowolnie dużo fragmentów. Jednakże, to właśnie podział na trzy rodzaje, pozwala w najprostszy i w najbardziej przystępny sposób przyjrzeć się całemu zjawisku. Wyróżniam trzy rodzaje świadomości: wewnętrzną, zewnętrzną oraz rdzenia. Po chwili zastanowienia okazuje się, że podział ten jest naturalnie zrozumiały.
W skrócie:
– Świadomość wewnętrzna to zdolność do postrzegania siebie (obserwator sam siebie obserwuje).
– Świadomość zewnętrza to zdolność do postrzegania wszystkiego, co na zewnątrz „obserwatora”.
– Świadomość rdzenia nie jest „zdolnością”, lecz efektem przejawiania się Wszechświata w obserwatorze.
Ze wszystkich tych trzech typów, w naszej obecnej cywilizacji, zwykliśmy najwięcej uwagi poświęcać świadomości zewnętrznej. Niewątpliwie jest ona najbardziej wyrazista, tym samym może dość mocno „przykryć” całą resztę. Aby lepiej zrozumieć co to konotuje, przyjrzyjmy się każdemu rodzajowi z osobna.
(Uwaga. Każdy z trzech typów świadomości został podzielony na etapy – podział ten mógłby być o wiele bardziej szczegółowy z punktu widzenia objawów. Jednak, jako granice etapów zostały przyjęte zmiany zasad działania określonego typu świadomości, a nie zmiana efektu).

Świadomość zewnętrzna

Każdy z nas postrzega coś „na zewnątrz”. Nasze zmysły zwykle o wiele łatwiej utrzymują uwagę na zjawiskach i obiektach znajdujących się poza tym, co odbieramy jako „ja”. Dodatkowo, we wszystkich strukturach, które mamy okazję obserwować, znajdujemy jakąś formę interakcji bądź komunikacji ze światem zewnętrznym. Ptak za pomocą oczu kieruje się do celu, pies korzystając z węchu łapie trop, a kwiatek „wyczuwając” słońce rozkwita. Świadomość zewnętrzna w pierwszej kolejności pozwala nam zebrać informacje o środowisku, a następnie na nie odpowiednio zareagować.
W naszej cywilizacji doprowadziliśmy do pewnego paradoksu. Zewnętrzne postrzeganie stało się naszym więzieniem. Jest ono, w prawdzie niezwykle sprawnym, narzędziem do ujarzmiania środowiska. Trzeba się nie lada skupić, aby ze skały wyrzeźbić pomnik, lub z wyciętych drzew zbudować dom, który wytrzyma różne zjawiska atmosferyczne. Co się jednak dzieje, gdy bezmyślnie zaczynamy oddawać hołd mechanizmowi, którego główną rolą jest zapewnienie nam bezpieczeństwa? Zastanówmy się chwilę, przecież ten typ świadomości wymaga czegoś na zewnątrz, co możemy obserwować – czyli, jeśli brak obiektu obserwacji, to brak możliwości doświadczania go; brak świadomości, że w ogóle może istnieć. Co więcej, im silniej postrzegamy coś na zewnątrz, tym bardziej stajemy się przekonani o „prawdziwości” tego zjawiska. Im bardziej jesteśmy bombardowani informacją z zewnątrz, tym bardziej jesteśmy przekonani o jej autentyczności. To właśnie ten mechanizm jest wykorzystywany przez wszelkich manipulatorów systemu, którzy uzurpują sobie prawo do kreowania naszej rzeczywistości. Przecież, jeśli wszędzie widzimy piramidalną hierarchię, to czyż wniosek, że jest ona wszechobecnym mechanizmem nie nasuwa się sam? Jeśli zaś komuś tylko przyjdzie do głowy pomyśleć, że może być inaczej, to wystarczy go zastraszyć – bo gdy pojawia się strach, to nasza uwaga automatycznie podkręca nasze wrażenia zmysłowe – obrona przed zagrożeniem jest podstawową funkcją świadomości zewnętrznej.
Naturalnie, trzeba też spojrzeć z innej strony. Świadomość zewnętrzna pozwala nam chwycić lejce rzeczywistości. Gdy wydostaniemy się poza iluzoryczne schematy, możemy faktycznie mieć wpływ na swój los, jak i otoczenia. Jest to niezwykłe narzędzie do kreowania nowych rozwiązań, technologii oraz idei. Idąc dalej, ten rodzaj świadomości jest motorem ewolucji.Dzięki niej dostrzegamy odmienność, możemy jej doświadczać, analizować, i w efekcie dokonywać wyboru. Mówiąc inaczej – bez świadomości zewnętrznej wolna wola nie miałaby jak się zamanifestować. Dodatkowo, bardzo często, to te zewnętrzne doświadczenia pchają nas do osiągania celów, do rozwijania swoich umiejętności, do mierzenia się ze swoimi słabościami – jednym słowem do rozwoju.
Zerowy etap świadomości zewnętrznej to sytuacja, gdy byt nie jest obdarzony jakąkolwiek formą zewnętrznej komunikacji ze światem. Na tym etapie znajdują się prawie wyłącznie: materia nieożywiona, potencjały w czystej postaci oraz część bytów funkcjonujących poza światem form. Wszystkie te wymienione byty zwyczajnie nie potrzebują mechanizmu świadomości zewnętrznej. Właściwie, to świadomość zewnętrzna znajduje użytek w materialnych obszarach Wszechświata. Byty, które są poza materią albo są materią w czystej postaci, nie potrzebują jej.
Spoon_IRLW naszym codziennym życiu stykamy się jak najbardziej z obiektami na tym etapie. Większość przedmiotów, jak chociażby łyżka – są na zerowym etapie świadomości zewnętrznej. Ważne, aby zdać sobie sprawę, iż posiadanie przez obiekt zerowej świadomości zewnętrznej, nie musi oznaczać braku świadomości jako takiej (patrz: Świadomość rdzenia).
Pierwszy etap świadomości zewnętrznej jest przez nas najpowszechniej obserwowanym w naturze. To zdawanie sobie sprawy z tego, co dzieje się w „otoczeniu”, bez wnikania w tego przyczyny. Obejmuje on dość „szerokie pasmo” w naszym świecie. W tym samym etapie znajduje się ów kwiatek kierujący się do słońca, jak i człowiek, który posłusznie i bez refleksji wykonuje zadania przydzielone przez system. Na tym etapie radzimy sobie z rzeczywistością, potrafimy przetrwać, i w pewnym stopniu przystosować się do zmieniających się warunków. dogJednak nasze działanie jest ciągle uwarunkowane głównie reagowaniem na bodźce. Nawet jeżeli rozwiniemy naszą zdolność do reagowania, i rozbudujemy o kolejne strategie, staniemy się bardziej inteligentni, to dopóki nasza świadomość nie przekroczy bariery pięciu zmysłów, pozostajemy na pierwszym etapie świadomości zewnętrznej. Naturalnie więc widać, jak szeroki wachlarz ludzkich osobowości znajduje się w tym obszarze. Przypominam, że etapy te zostały wydzielone co do zmian zasady działania świadomości, a nie np. co do typów zachowań ludzkich.
Drugi etap świadomości zewnętrznej jest dla tych, którym udało się przekroczyć zasłony rzeczywistości i wyglądają poza kurtynę. Wiedzą, że można postrzegać świat zupełnie inaczej. W początkowym stadium uruchamiania świadomości zewnętrznej stajemy się coraz bardziej pochłonięci materią, logiką, poczuciem izolacji. astral-projection-and-lucid-dreamingJeśli jednak uda nam się przebrnąć przez ten pełen wyzwań etap, wrota Wszechświata staną przed nami otworem. Umiejętności typu podróże astralne, OOBE (out of body experience), świadomy sen, channeling, jasnowidzenie, jasnowiedzenie stają się dla nas czymś naturalnym. Jednak również i ten kwiat poznania nie jest bez kolców. Wznosząc się na wyżyny poznawcze, możemy głębiej niż kiedykolwiek utkwić w iluzji. Nawet bardzo zaawansowane postrzeganie zewnętrzne obraca się w „świecie koncepcji”. Jeżeli w porę nie zorientujemy się gdzie zaszliśmy, może się okazać, że nasza kreatywność pozwoliła nam na stworzenie jeszcze bardziej zaawansowanego więzienia. Jest to moment, kiedy przychodzi nam „zmierzyć się” z Sansarą ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Sansara ) – utykamy w jeszcze bardziej błędnym kole. Na pierwszym etapie świadomości zewnętrznej grozi nam utknięcie w kołowrotku wyścigu szczurów, zaś na tym etapie możemy utknąć w kołowrotku myśli, iluzji i obiegu koncepcji. Istnieje wiele możliwych wyjść z tej sytuacji. W praktyce, któregokolwiek byśmy nie zastosowali, będzie ono powiązane z kolejnym etapem tej świadomości.
Trzeci etap świadomości zewnętrznej to moment, kiedy świadomość sama w sobie przestaje być naszym narzędziem. Jednakże, to wcale nie oznacza, że stajemy się narzędziem świadomości. Stajemy się, niejako, zjednoczeni ze świadomością zewnętrzną. Matrix Spoon BendingDoświadczamy sobą świata koncepcji, a jednocześnie widzimy go cały czas z boku. Stajemy w roli gracza, który zarządza już nie tylko swoją postacią, lecz może wchodzić w polemikę z zasadami gry. Doskonałym przykładem jest polemika z tzw. zasadą lustra – to, co na zewnątrz, to i wewnątrz (i vice versa). Na etapie drugim widzimy* (*o ile mamy także dość świadomości wewnętrznej), że to, co dzieje się na zewnątrz, jest odbiciem tego, co mamy w środku. W etapie trzecim zaczynamy zauważać luki w zasadzie lustra, podważać jej słuszność, wreszcie sięgamy dalej i rozumiemy głęboko prostą rzecz – świadomość zewnętrzna jest narzędziem do obrazowania się naszej wolnej woli, zaś zasada lustra stoi w sprzeczności z tą zasadą (tzn. zauważamy, że wcale nie wszystko co w nas, to na zewnątrz). Które z tych jest więc fałszywe? Na etapie trzecim potrafimy wybić swoją świadomość ponad koncepcję fałszu. Rozumiemy, że to też tylko „element gry”, i wcale nie jesteśmy zobowiązani rozpatrywać rzeczywistości w ten sposób. W tym względzie stajemy się wreszcie prawdziwie wolni, opadają kajdany zewnętrznych iluzji, a my jesteśmy sobą.
W zakresie świadomości zewnętrznej istnieją jeszcze dalsze etapy, jednakże specyfika funkcjonowania świadomości poza koncepcjami dość skutecznie opiera się próbom opisania. Co więcej, do implementacji tego spojrzenia w ogólnie pojęty ludzki mental potrzeba licznych jakości, które jak na razie istnieją w niewielkim stopniu w przestrzeni ziemskiej. Zamiast więc błądzić w złudnych opisach, to w osobnej publikacji postaram się podsunąć kilka podpowiedzi, jak można samodzielnie doświadczyć tych poziomów.
Świadomość zewnętrzna w skrócie:
Etap 0 – brak postrzegania i możliwości reagowania na bodźce – brak narzędzia.
Etap 1 – odbieranie bodźca z zewnątrz i możliwość reakcji – narzędzie „nami rządzi”.
Etap 2 – wybieramy na jakie bodźce się wystawiamy, i jak ich doświadczamy – używamy narzędzia, my nim rządzimy.
Etap 3 – źródło, zasada, cel i skutek bodźca mogą być różnie interpretowane, lub nie interpretowane – narzędzie „jest” jeśli chcemy.
Etap 4 i dalsze – znikają zasady – brak narzędzia.

Świadomość wewnętrzna

Świadomość wewnętrzna jest subtelniejsza od zewnętrznej. Czysto z ludzkiej perspektywy patrząc, zwykle nie jest tak „przytłaczająca”. Ten rodzaj świadomości mocno różni się od pozostałych dwóch w zasadniczym aspekcie powszechności – tylko niewielka część istot „posiada” ten rodzaj świadomości. Ponownie „po ludzku patrząc”, możemy sklasyfikować to jako autopercepcję – czyli zdolność do postrzegania „siebie”, do obserwacji swoich myśli, przekonań i programów. Skoro tak liczne istoty/struktury/byty nie posiadają samoświadomości, to rodzi się ważne pytanie – czy jest to coś bazowego, naturalnego, czy jest może to tylko aberracja powstająca w specyficznych warunkach?
Zdecydowana większość zewnętrznych obserwacji wyraźnie pokazuje, że zarówno struktury ożywione jak i nieożywione „doskonale sobie radzą” bez autopercepcji. Bezcelowym jest więc upatrywać się powstawania świadomości wewnętrznej jako uwarunkowanej koniecznością przetrwania. Co więcej, z doświadczenia wiemy, że w specyficznych sytuacjach autopercepcja może nam nawet utrudnić przetrwanie – przykładowo, moralne autorefleksje mogą nas wręcz zobligować do dobrowolnego oddania swojego życia w ręce potencjalnego kata. Cóż to więc za „siła” stoi za tak silnym oddziaływaniem, że może ono nas pchać do poczynań zarówno przeczących przetrwaniu, logice czy… no właśnie, przyjętym zasadom?
Źródła świadomości wewnętrznej należy się doszukiwać w tzw. „nieciągłościach”. W dużym uproszczeniu mówiąc, pole informacyjne Wszechświata posiada liczne luki. Te wolne informacyjnie przestrzenie pozwalają na pewne stopnie swobody, tym samym, dają możliwości do interpretacji. To tak jak sytuacja z zapełnionym magazynem – żeby móc poprzekładać pudełka w inny sposób, musimy zostawić chociaż odrobinę wolnego miejsca, aby mieć pole manewru, inaczej idealnie ułożonych pudeł nie da się ruszyć (no chyba, że jakieś wyrzucimy lub zniszczymy). Inaczej mówiąc, świadomość wewnętrzna występuje w istocie wtedy, gdy jest ona podpięta pod takie pola DSŚ (diamentowych siatek świadomości), które zawierają w swoim integralnym obszarze jakieś nieciągłości. Uproszczoną definicję wewnętrznej świadomości (z punktu widzenia istoty) można by przedstawić w następujący sposób:
„Istota posiada świadomość wewnętrzną wtedy, gdy jest podpięta pod wydzieloną na DSŚ strefę nulifikacji, której utrzymanie spójności informacyjnej jest w koniunkcji z posiadaniem nieciągłości przez tę strefę”.
Nie wszystkie istoty, a jeszcze mniej struktur nieożywionych, jest podpiętych pod DSŚ zawierające nieciągłości. W ten sposób mamy już gotową implikację, czym jest poziom zerowy świadomości wewnętrznej. Kolejne poziomy są o wiele bardziej interesujące.
Etap pierwszy świadomości wewnętrznej to poziom „ja”, lub dalej – „ja jestem”. Istota zdaje sobie sprawę, że istnieje. Czuje się wydzieloną częścią rzeczywistości – wewnętrzny obserwator stawia granicę pomiędzy „sobą”, a całą „resztą świata”. To w tym momencie w istotach rodzi się poczucie izolacji. Paradoksalnie więc, początek samoświadomości jest nieodzownie związany z poczuciem oddzielenia. Na tym poziomie nie ma jednak większej autorefleksji na temat tego oddzielenia – istocie to „nie przeszkadza”, taka jest. Czuje jedynie, że potrzebuje czegoś na zewnątrz, aby ją wypełniło, aby w ten sposób wyciszyć poczucie izolacji. W zakresie dla nas obserwowalnym na Ziemi, to zjawisko jest podstawą do budowania się, między innymi, instynktu stadnego („ja”) oraz instynktu społecznego („ja jestem”). To poczucie, że „nasze wewnątrz” potrzebuje czegoś „na zewnątrz”, bierze się także z faktu, iż posiadamy różne „zestawy nieciągłości” – czyli każdy z nas jest inny, ma trochę inne talenty i słabości. Tym samym, możemy się uzupełniać, bądź wspierać wzajemnie. Istota, która posiada w danym momencie „tylko” pierwszy poziom świadomości wewnętrznej jest w zasadzie skazana na kolektywne życie – po prostu nie jest w stanie samodzielnie przepracować swoich nieciągłości, bez informacji zwrotnych z zewnątrz jest skazana na ciągłe popełnianie tych samych błędów. Tylko niewielka część ludzi pozostaje jedynie na tym etapie – zasadniczo nasze matryce są zaprojektowane na funkcjonowanie na co najmniej drugim etapie. Jednakże w wielu wypadkach, przytłaczająca ilość zaangażowania w świadomość zewnętrzną tłumi naturalny rozwój samoświadomości.
questionJeżeli gołąbki same trafiają do gąbki, to mało kto się zastanowi skąd się biorą.
W naszej obecnej cywilizacji jesteśmy bardzo często wyręczani z obowiązku myślenia. Do tego, liczne mechanizmy systemu mają na celu zaimplementować nam gotowce. Te gotowce, to w praktyce nic innego, jak właśnie naturalnie powstające systemy pierwszego poziomu – i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że jest ich przesyt i wielu ludzi wtórnie cofa się z drugiego poziomu na pogranicze pierwszego, przyjmując wygodny gotowiec. Takimi pierwszopoziomowymi systemami są między innymi religie (mowa o ich rozpowszechnionej praktycznej wersji) – systemy, które każą Tobie wierzyć, zamiast myśleć, będą trzymać ludzi na zaniżonym poziomie lub wręcz dosłownie ich infantylizować. Dodatkowo, te systemy będą mocno celować właśnie w to nieuświadomione poczucie izolacji. Często dogmaty głoszone przez religie wskazują na niegodność istoty ludzkiej, tym samym kierując uwagę na zewnątrz jako źródła „wszystkiego”. Co więcej, systemy religijne wiążą na zasadzie świadomości „ja jestem” – czyli naszej naturalnej potrzeby przywiązania do „stada”. Oczywiście, sama w sobie potrzeba bratania się z innymi, jak i znajdywanie swojego miejsca w społeczeństwie, są naturalnymi i pozytywnymi zjawiskami. Aby jednak ich realizacja odbywała się w zgodzie z prawami naturalnymi, każdy powinien mieć tę potrzebę zaspokojoną na adekwatnym dla siebie poziomie. Dopóki jednak w naszej cywilizacji dominować będą systemy oparte na wierze, będziemy doświadczać poczucia nieadekwatności. Jeszcze, dla porządku rzeczy, trzeba dodać, że systemy oparte na wierze, to wcale nie tylko religie, to także wiara w system finansowy (wirtualny pieniądz w bankach), wiara w „mądrość rządzących” oraz autorytetów, wiara, że następny dzień przyniesie coś lepszego bez konieczności działań z naszej strony (roszczeniowa forma nadziei).
Drugi etap świadomości wewnętrznej przynosi wielką zmianę, nasz obserwator zaczyna sam siebie obserwować. W praktyce, to moment, kiedy zaczynamy zauważać swoje myśli, odczucia, emocje. Oczywiście, to wszystko występuje również na pierwszym etapie, jednak tam tylko „jest”, a teraz możemy to zaobserwować i ewentualnie coś z tym zrobić. Nie jest to w prawdzie etap, gdy jesteśmy gotowi do samodzielnego przeprogramowania, ale jesteśmy zdolni do dokonywania względnie świadomych wyborów. Przykładowo, osoba będąca na tym etapie zda sobie sprawę z posiadanych emocji, nie jest w stanie jednak dokonać zmiany u źródła, zastąpić ich, zmienić samą siebie. Może natomiast, dzięki rozumieniu, że coś takiego „jest”, przyswoić gotową technikę do pracy z emocjami. Może też zdecydować, gdzie chce ukierunkować swoje emocje (czy skutecznie, to inna sprawa). Dodatkowo, jeśli osoba na drugim poziomie świadomości wewnętrznej ma także dobrze opanowany drugi poziom świadomości zewnętrznej, może zdecydować się na wstępne przeprogramowanie (wyrzuciłam „się”bo się nieładnie powtarza w jednym zdaniu) przez zewnętrzne bodźce – odbywa się to np. przez świadomy dobór osób w naszym otoczeniu, które pozwolą nam równać w górę, zamiast w dół. Równie dobrze może to być wybór odpowiedniej uczelni, która nie tylko da nam odpowiedni certyfikat i umiejętności (św. zewnętrzna), lecz także odpowiednio nas ukształtuje jako osobowość (połączenie św. zew. i wew.).
W tym miejscu warto zaznaczyć, że rozwój różnych nauk psychologicznych i socjologicznych znacząco przyczynił się do o wiele lepszego zrozumienia mechanizmu myślenia – i tym samym, zostało to rozpopularyzowane do tego stopnia, że obecne młodsze pokolenia z o wiele większą swobodą wychodzą ponad iluzję systemów wiary.
Ten drugi etap nie jest też pozbawiony swojej „ciemnej strony”. W prawdzie jesteśmy w stanie coraz bardziej sami siebie obserwować, lecz goniące nas myśli i emocje wcale nie muszą nam się podobać. Często więc sami szukamy zewnętrznego bodźca, który by zagłuszył nasz „niewygodny” wewnętrzny głos – i w tym miejscu nie należy zrzucać na „zły system” – wchodząc do domu, sami możemy zdecydować, czy damy sobie przestrzeń na wewnętrzny dialog, czy też włączymy telewizor, bądź cokolwiek innego byle tylko „siebie uciszyć”. Do tego dochodzi kolejne zjawisko.okoNa pierwszym etapie posiadane przez nas nieciągłości wyrażają się poprzez poczucie izolacji, na etapie drugim to poczucie zmienia się często w poczucie samotności. Tym razem może się okazać, że spotkania towarzyskie nie wypełniają już tej pustki – nie wypełniają, bo nie mogą, jej natura jest już inna. Często, nie rozumiejąc źródła samotności, gorzkniejemy stopniowo poprzez ciągłe poczucie niezrozumienia. Wariacki mechanizm z pierwszego etapu każe nam szukać ratunku w ludziach – lecz, to tylko pogłębia samotność poprzez „ciągłe napotykanie nic nierozumiejących debili”. Z drugiej strony, praktyka izolacyjna najczęściej także nie skutkuje niczym więcej, poza pogłębiającą się depresją. W zasadzie, aby ten stan minął i uległ faktycznej poprawie, to w naszej obecnej cywilizacji istnieją dwa praktyczne rozwiązania. Pierwsze, nie zawsze najprostsze – to po prostu odnalezienie paru, a czasem jednej osoby z którą czujemy, że faktycznie się rozumiemy, że nadajemy na tych samych falach. To rozwiązanie w prawdzie może powodować, że jako grupa będziemy się izolować społecznie. Jednak, dopóki utrzymujemy porozumienie, dopóty nie groźne nam osamotnienie. Drugie rozwiązanie, to przebrnąć przez czynniki zewnętrzne, uzyskać od nich niezależność, i w efekcie przejść do trzeciego etapu. Doskonałym przykładem jest nasza samoocena, która będąc na trzecim etapie, staje się niezależna od tego, jak widzą nas inni.
Etap trzeci świadomości wewnętrznej – samoświadomy obserwator. Na trzecim etapie świadomości wewnętrznej przestajemy być tylko obserwatorem swoich myśli i stajemy się samoświadomym obserwatorem. Ta, niby nieznacząca różnica, zmienia bardzo dużo – teraz jesteśmy w stanie samodzielnie się przeprogramowywać. Oczywiście, dalej możemy korzystać z bodźców zewnętrznych, jednakże przestają one być niezbędnikiem. Nasz wewnętrzny świat staje się na tyle integralny, że bez problemu znajdujemy w nim odpowiedzi, których dotąd szukaliśmy, zaś to, co mamy w sobie, zdaje się być wystarczającym surowcem do dalszej kreacji i rozwoju.meditationOdpowiedzi te, w miarę uświadamiania ich sobie, coraz szybciej pozwalają na rozwój samoświadomości. Tym samym, wewnętrzny świat się rozrasta, nabiera jeszcze większej integralności. W pewnym momencie może się okazać, że nie czujemy potrzeby kontaktu ze światem zewnętrznym. Ta forma izolacji również mocno różni się od tych z etapów wcześniejszych. Przede wszystkim, w pierwszej kolejności, czujemy się wreszcie dobrze ze sobą. Opinie innych ludzi, dogmaty systemu, a nawet jego prawa, wydają się przestawać nas obchodzić i obowiązywać. Chociaż teoretycznie może być inaczej, to w praktyce Ziemskiej ciężko utrzymać ten entuzjazm na długo. Gdy już tak bardzo przestaje nas obchodzić to, co na zewnątrz, to wreszcie to „na zewnątrz” przestaje się nami interesować – wypina nas z systemu. Jeżeli proces będzie dalej postępować, to zostaniemy na wielu płaszczyznach wycięci z systemu ziemskiego i dostępu do jego zasobów – jeśli niegroźna nam „kariera” zamkniętego w klasztorze mnicha lub wyobcowanego od cywilizacji leśnego pustelnika, to pół biedy (jak ascetyczne postawy wpływają na nasze życie i świadomość zostanie poddane osobnemu studium). Jeśli jednak dalej pragniemy korzystać z zasobów, a być od świata odcięci, to najprawdopodobniej zacznie w nas narastać frustracja. Na szczęście, w ramach tego samego etapu świadomości wewnętrznej możliwe jest stopniowe zbalansowanie – możemy utrzymać integralność wewnętrznego świata, a przy tym „mieć kontakt z rzeczywistością”. Jak to zrobić? Istnieje, aż kilka, zasadniczych ścieżek:
– zrównoważanie świadomości zewnętrznej i wewnętrznej,
– wykorzystanie zasady drugiej głębi,
– wykorzystanie zasady nadekspresji,
– skorzystanie z uniwersalnego prawa jedności.
Skupmy się na przykładzie pierwszym (zrównoważanie świadomości zewnętrznej i wewnętrznej), gdyż najbardziej odnosi się on do treści tego artykułu.
Równowagę i spokój, jak i pozbycie się frustracji na trzecim etapie świadomości wewnętrznej, uzyskamy naturalnie, gdy osiągniemy także trzeci etap świadomości zewnętrznej. Brzmi może trywialnie, ale w praktyce nie jest takie proste. Zasadniczo okazuje się, że w środowisku ziemskim nie tylko atrybuty przetrwania, ale także atrybuty świadomości podlegają ekstremalizacji – gdy już znajdziemy jakiś sposób na swój „rozwój”, to zwykle kurczowo się go trzymamy. Dodatkowo, w przypadku rozwoju wewnętrznego znajdujemy „genialne usprawiedliwienie” dla naszej zewnętrznej nieudolności, tj. poczucie „bycia ponad to”. Dopóki więc osobowość rozwiniętego wewnętrznie człowieka nie dopuści ważności świata objawionego, to nie będzie w stanie wskoczyć na trzeci etap świadomości zewnętrznej, i tym samym nie „zrównoważy” swojego wnętrza. To jest klasyczny przykład rozwiniętego „duchowego ego”.
O ile na trzecim etapie świadomości wewnętrznej buduje się nasze duchowe ego, o tyle na etapach kolejnych przestaje ono występować, lub inaczej – przestaje być tematem. Tak, jak w przypadku świadomości zewnętrznej, tak i w przypadku wewnętrznej, etapy powyżej trzeciego są już bardzo efemeryczne i trudne do uchwycenia słowami. Na etapie czwartym (i dalej) jesteśmy tak „głęboko w sobie”, że utrzymujemy stałe, świadome i stabilne połączenie z wszelkimi przejawami rzeczywistości. Samoobserwator staje się na tyle „samoświadomy”, że w zasadzie znika potrzeba samoobserwacji. Na tych etapach znika istniejący wcześniej „konflikt” pomiędzy jakościami „życia”, a jakościami „istnienia”.
Świadomość wewnętrzna w skrócie:
Etap 0 – brak postrzegania „siebie” – brak obserwatora.
Etap 1 – postrzeganie siebie jako jednostki – posiadanie obserwatora.
Etap 2 – istota jest zdolna do autorefleksji na swój temat – świadomy obserwator.
Etap 3 – istota jest zdolna samodzielnie siebie programować – samoświadomy obserwator.
Etap 4 i dalsze – istota nie potrzebuje już obserwatora do obserwacji – wyzwolenie z obserwatora.
Na koniec opisu świadomości wewnętrznej warto dodać, że sięganie do etapów powyżej trzeciego jest w praktyce niemożliwe bez odpowiedniej świadomości rdzenia.

Świadomość rdzenia

Świadomość rdzenia jest najbardziej enigmatycznym typem świadomości. Paradoksalnie, jest typem najbardziej obecnym – w zasadzie wszechobecnym. Nieważne, czy to istota, materia ożywiona, czy nieożywiona – posiada świadomość rdzenia. Czym jest więc ten „Rdzeń”?
Rdzeń może być porównany z pojęciem Boga lub Absolutu. To „coś”, co moglibyśmy nazwać nadinteligencją lub nadświadomością Wszechświata. Omnipotencjalne źródło wszystkiego, które przejawia się wszędzie, a więc nie tylko na poziomie objawionym (przestrzeń egzystencjalna), lecz także na poziomie przyczynowym (przestrzeń fazowa) – poziom przyczynowy może być rozumiany jako tylko jedna z wielu pochodnych Rdzenia. Pojęcie Rdzenia bierze się z założenia, że jest to coś jednocześnie bazowego i centralnego dla wszystkiego, co jest lub może być. Każdy byt we Wszechświecie może „dotrzeć” do Rdzenia używając swojego rdzenia. Ten nasz „mały rdzeń”, jest przejawem holograficznej i fraktalnej budowy Wszechświata. „Mały rdzeń” istnieje na każdym poziomie, w każdym przejawieniu – jest jego źródłem, centrum. To centrum jest niefazowe i niepunktowe – mówiąc inaczej, nie jest potrzebny potencjał do przejawienia się rdzenia, zaś punkt, w którym w danym momencie „zdefiniujemy” centrum, jest czysto umowny i jedynie nasza prywatna świadomość potrzebuje go definiować. Jak dokładniej to działa?
Czy wyobrażasz sobie drogi czytelniku, abyś mógł w jakiś sposób całkowicie się odizolować od Wszechświata? Jeśli jakimś cudem udałoby nam się skasować z obszaru omnipotencji, to by faktycznie oznaczało nasze zupełne zniknięcie. Wniosek jest prosty – dopóki istniejemy w jakiejkolwiek formie, musimy być połączeni z Rdzeniem/Wszechświatem/Bogiem/Absolutem. Możemy, co najwyżej, posiadać różny zestaw programów, nieciągłości lub taką specyfikę świadomości, które stworzą nam pozorne poczucie oddzielenia. I właśnie, to różne poczucie oddzielenia, definiuje naszą prywatną świadomość rdzenia.
Etap zerowy świadomości rdzenia ma bardzo niewiele wspólnego z etapem ewolucji na jakim jesteśmy. Wszelka materia nieożywiona jest, co najmniej, na pierwszym etapie świadomości rdzenia. W zasadzie, tylko nieliczne istoty są w stanie być na tym etapie. Zapinając w miarę jednoznaczną definicję:
„Tylko istoty, których zarówno świadomość wewnętrzna, jak i zewnętrzna, mieści się w przedziale etapu pierwszego i trzeciego, mają szansę posiadać zerową świadomość rdzenia”.
Dzieje się tak dlatego, że tylko w bardzo specyficznych warunkach jesteśmy w stanie zabrnąć wystarczająco daleko w poczuciu oddzielenia, aby być w pełni przekonanymi o naszym odcięciu od Wszechświata. W praktyce, istoty relatywnie krótko są w stanie żyć w takim stanie świadomości – czemu? Bo, taki poziom poczucia oddzielenia, bierze się zwykle z bardzo głębokiej nierównowagi, jaką istota ma w sobie – utrzymująca się tak mocna nierównowaga szybko prowadzi do rozpadu struktur (śmierci), lub w ekstremalnych sytuacjach – właśnie do owego skasowania z rejestrów Wszechświata (prawo anihilacji).
isolation_by_neriakŻeby wywołać takie poczucie oddzielenia, trzeba bardzo mocno zanurkować w odmęty swoich nieciągłości – a więc trzeba być podpiętym do pola DSŚ uzyskującego spójność poprzez posiadanie nieciągłości. Jednocześnie, trzeba się zafiksować mocno na określonej nieciągłości lub na całym ich zestawie. Jest to możliwe jedynie na etapie od pierwszego do trzeciego świadomości wewnętrznej. Do tego potrzebne są określone wyparcia świata zewnętrznego, notabene na nich także istota musi się zafiksować. To również jest możliwe jedynie na etapach od jeden do trzy, lecz świadomości zewnętrznej. Przykładem takiej fiksacji może być pomieszanie uczucia żalu i nienawiści – gdy występuje ona zbyt mocno zarówno w stosunku do świata, jak i do samego siebie, wtedy istota może wkroczyć na tak destruktywną ścieżkę. Bez względu na to, jakie to uczucie owładnie istotą, musi być ono na tyle wyraziste, aby całkowicie stłumić odczuwanie treści Rdzenia.
„Treść Rdzenia to odczuwanie przez istotę, jak poprzez nią przejawia się charakter Rdzenia.”
Charakter Rdzenia przejawia się różnymi barwami. Także neutralność to określona barwa. Do totalnej bezbarwności prowadzi między innymi skrajna obojętność – teoretycznie zjawisko pokrewne do neutralności, z tym że neutralność to cisza wynikająca z nasycenia barwami (biel), zaś obojętność to cisza wynikająca z braku barw (czerń).
Etap pierwszy świadomości rdzenia to „moment”, gdy byt w sposób bezpośredni przejawia sobą charakter Rdzenia. Na tym etapie znajduje się większość bytów – niemalże cała materia ożywiona i nieożywiona, większość zwerbalizowanych i niezwerbalizowanych potencjałów, prawie wszystkie niesamoświadome istoty i liczne ze samoświadomych istot.
Na tym etapie przejawiający się charakter Rdzenia nie podlega jednak jakiejkolwiek interpretacji istot – występuje charakter Rdzenia, ale nie treści Rdzenia.
Istoty na pierwszym etapie świadomości rdzenia są jakie są – nie kombinują, aby być inne, są „autentyczne”. Nie oznacza to, że są bezmyślne, lecz że ich ewentualne myślenie nie zaburza charakteru Rdzenia, a jedynie go wyraża. Shoel-of-FishJednym z najbardziej archetypowych objawów tego etapu, jaki możemy obserwować, to mentalność ławicy. Istoty płynące na tym charakterze po prostu „robią co robią”, i do tego, robią to wspólnie, bez konieczności odwoływania się do narzędzi zewnętrznej komunikacji. Związane jest to z tzw. „przejawem adekwatności” – struktury we Wszechświecie są względnie uporządkowane (fraktalny i holograficzny porządek) i naturalnie „znajdują się w miejscu i czasie w jakim powinny być”. Podobne zjawisko ma miejsce w naszych ciałach – pojedyncze komórki robią swoje, nie musimy im nic świadomie dyktować (chociaż możemy).
Pierwszy etap świadomości rdzenia jest więc nieodzownie spleciony z mechanizmami Wszechświata. Wnioskiem bardzo bliskim prawdy zdaje się być stwierdzenie:
„Mechanizmy Wszechświata to głównie prostolinijny wyraz charakteru Rdzenia.”
Mechanizmów tych nie należy jednak rozumieć jako Newtonowskie mechanicystyczne podejście do rzeczywistości – które, notabene, dalej pokutuje u licznych fizyków. Mówiąc o mechanizmach w tym miejscu, mam raczej na myśli: surowy i pozbawiony treści, lecz wymykający się logice zbiór zasad fizycznych Wszechświata.
Warto też dodać, że znaczna część ludzi funkcjonuje również na tym etapie świadomości Rdzenia – odzwierciedlają charakter rzeczywistości i nie zdają sobie sprawy z działającej nań siły. W większości przypadków, aby człowiek osiągnął drugi etap świadomości rdzenia potrzebne jest rozbudowanie zarówno świadomości zewnętrznej, jak i wewnętrznej. Dodatkowo muszą one znajdować się we względnej równowadze. Paradoksalnie więc, to pewien nieuchwytny balans decyduje o tym, czy głębiej pojmiemy świadomość Rdzenia, czy też poprzez rozwój naszych różnych ego, tylko jeszcze bardziej się od tego poczucia oddalimy.
Drugi etap świadomości rdzenia to „moment”, gdy byt potrafi doświadczać treści Rdzenia. Oznacza to mniej więcej tyle, że trzeba być dostatecznie świadomym, aby nie tylko odzwierciedlać charakter Rdzenia, ale też móc dokonywać jego interpretacji. Niewiele bytów jest na tym etapie – prawie wyłącznie istoty, które są na drugim lub trzecim etapie świadomości wewnętrznej, a do tego utrzymują względną równowagę ze świadomością zewnętrzną.
philosopher v2Interpretacja i odczuwanie treści Rdzenia w przypadku ludzi oznacza rozpoczęcie pewnej polemiki z naturą rzeczywistości.Właściwie, to sama możliwość prowadzenia tej polemiki jest bardzo ważną treścią Rdzenia: „treść niezgody”. Ta treść ma swoje źródło w lukach potencjałowych. Występuje tu podobna zasada jak w przypadku świadomości wewnętrznej – lecz w świadomości wewnętrznej luki istnieją na poziomie DSŚ. Luki potencjałowe pozwalają na to, aby istota miała pewien poziom swobody co do możliwości wyrażania określonych potencjałów, z kolei owe potencjały są „nośnikami” charakteru Rdzenia.
Człowiek na tym etapie świadomości rdzenia zaczyna czuć, że jego charakter to „coś”. W połączeniu z treścią niezgody potrafi interpretować prawa natury oraz żyć ideami. Czasami idee, którymi żyjemy, powstają jako pewna kontra do rzeczywistości – wtedy to właśnie korzystając z treści niezgody tworzymy treści zdające się zaprzeczać naturze. Tutaj, często zamiast próby komunikacji, współistnienia i współpracy, rodzi się potrzeba kontroli. W prawdzie, symptomy potrzeby kontroli są liczne w zakresie świadomości zewnętrznej, bo jest ona uzasadniona potrzebą przetrwania. Kontrola zrodzona z treści jest o wiele bardziej groźna, gdyż nigdy nie znajduje nasycenia. Taka właśnie „treściowo zrodzona kontrola” rodzi z kolei żądzę władzy. Tym sposobem, to właśnie na drugim etapie świadomości rdzenia znajduję się większość istot owładniętych żądzą władzy. Jeśli te istoty posiadają do tego odpowiednie narzędzia, to skupiają się na tworzeniu całych systemów kontroli. Niestety, to właśnie takie systemy obecnie wiodą prym na Ziemi.
Czytając ten artykuł można odnieść wrażenie, że rzeczywistość jest tutaj przedstawiana w czarnych barwach. Moim celem jest jednak zupełnie co innego – pragnę pokazać, w jak „wąskim paśmie rzeczywistości” żyjemy. „Negatywy” występujące na określonych etapach świadomości w praktyce są ich komplementarną całością. To głębsze poczucie jest jedną ze składowych umożliwiających właśnie osiągniecie trzeciego etapu świadomości rdzenia. Na drugim etapie w prawdzie wchodzimy w polemikę z rzeczywistością, jednak odczucie wielobarwności jest nam nadal mało znane. Aby więc sięgnąć poza ten etap, należy pozwolić sobie na głębsze doświadczanie szerszego spektrum rzeczywistości.
fractal-292069_960_720Trzeci etap świadomości rdzenia to „moment”, gdy byt czuje „Rdzenia w swoim rdzeniu”. Z perspektywy Wszechświata patrząc, ten etap jest o wiele bardziej powszechny niż etap drugi. Na Ziemi występuje jednak stosunkowo rzadko. Dzieje się tak dlatego, że najpowszechniejszą drogą do przejścia z etapu drugiego do trzeciego jest „porzucenie pretensji do rzeczywistości”. W naszych obecnych warunkach cywilizacyjnych jest to zadanie, które niestety zwykle przerasta ludzi. Warto przy tym dodać, że owo „porzucenie pretensji do rzeczywistości” wcale nie oznacza biernej zgody. Właściwie, to na etapie trzecim polemika z Rdzeniem staje się jeszcze bardziej obecna – jest niemalże wartością stałą. Nie pojawi się jednak u nas w głowie myśl w stylu: „dlaczego Bóg na to pozwala?”. Dalej odczuwamy środowisko, dalej potrafimy je interpretować, i dalej pojawiają się czynniki, które uznamy za nieprzyjemne. Jednak stwierdzeniu nieprzyjemności, czy szkodliwości, nie towarzyszy pretensja. Rzeczy są jakie są. Gdy czujemy chłód lub gorąco, to powoduje ono u nas dyskomfort – lecz nie pojawia się u nas obraza na świat za złą pogodę. Czyjeś akcje skierowane do nas również dalej odczuwamy, lecz nie oczekujemy od kogoś, aby był „kimś kim nie jest”. Nasza polemika z Rdzeniem na tym etapie ponownie wraca do tematu adekwatności, lecz zamiast „przejawu adekwatności” towarzyszy nam konkretna treść Rdzenia: „poczucie adekwatności” – czujemy, że rzeczywistość jest jaka jest i wszystko ma swoje miejsce. Zaakceptowane przez nas luki potencjałowe również stają się normą, korzystamy z nich aby przelać treści z naszego rdzenia do rzeczywistości. Znikają też kolejne pretensje – pretensje o niedoskonałość. Nie tyle, co rozumiemy (mentalnie), lecz czujemy całym sobą, że przeróżne „luki” pozawalają nadawać barwę. Ten etap świadomości rdzenia daje nam niezwykły komfort wewnętrzny – czujemy, że cokolwiek byśmy nie zrobili, cokolwiek by się nie działo, to w ostatecznym rozrachunku będzie dobrze. Tylko jedno zjawisko występuje dość powszechnie na Ziemi, które może być pewnego rodzaju zagrożeniem ewolucyjnym na tym etapie. Gdy już u człowieka nastąpi to zaakceptowanie wielobarwności, różnorodności i występowania luk, to paradoksalnie, rzeczywistość potrafi wydać się mdła. Zdaje się nam, że świat po prostu nie ma nic więcej do zaoferowania. Wcale nie musimy mieć przekonania, że wszystko wiemy, ale dalsze poznanie wydaje się bezsensownym mieleniem wedle tej samej reguły. Osoba, która zostanie owładnięta tym odczuciem staje się apatyczna. Często czuje, że „posąg jej osobowości” został już wyrzeźbiony – i chociaż można dalej chwycić dłuto, to skoro rzeźba jest skończona, to po co dalej rzeźbić? Na szczęście, zwykle ten stan letargu wreszcie mija i daje podwaliny do przejścia na kolejne etapy świadomości rdzenia. Dla porządku rzeczy warto dodać, że w ekstremalnych przypadkach ten etap letargu potrafi się przekształcić także w fanatyczną wiarę w „samego siebie” – powstają wtedy „wszechwiedzący” prorocy, którym zdaje się, że są totalnie ponad wszystkimi, że sięgają ostatecznej prawdy i nie dotyczą ich „ograniczenia” moralne (i jest to zjawisko ściśle powiązane z koniecznością kontroli występującą na etapie drugim – jest więc to regres świadomości).
Czwarty etap (i dalsze) świadomości rdzenia powstają w wyniku specyficznego zjawiska – „zjednoczenia rdzenia z Rdzeniem”. Opisy tych poziomów ponownie będę ulotne, także, o tych poziomach wspominam raczej z czystej formalności. Na tym etapie prywatny rdzeń istoty łączy się bezpośrednio z Rdzeniem Wszechświata. Problem polega na tym, że aby tak płynne połączenie mogło nastąpić, istota musi być praktycznie pozbawiona blokad. Tym samym prawie wyłącznie istoty, które już wykroczyły ponad formy i nie posiadają struktur, są zdolne do wejścia w ten, i dalsze, etapy. Na tych etapach istota staje się jakby „w pełni poddana” Rdzeniowi, bez konieczności utraty indywidualności.
Świadomość rdzenia w skrócie:
Etap 0 – świadomość odcięcia od rzeczywistości – brak wyrażania Rdzenia.
Etap 1 – połączenie z rzeczywistością – prostolinijne wyrażanie charakteru Rdzenia.
Etap 2 – doświadczanie Rdzenia – odczuwanie i interpretowanie treści Rdzenia.
Etap 3 – poczucie adekwatności z rzeczywistością – zgoda z Rdzeniem.
Etap 4 i dalej – zjednoczenie z rzeczywistością, z możliwością zachowania indywidualności.

Podsumowanie

Wszystkie trzy typy świadomości mocno się ze sobą przeplatają. Choć istnieją pewne powiązania pomiędzy poszczególnymi etapami, to jednak rzadko kiedy bycie na określonym etapie danego typu świadomości konotuje określony poziom w pozostałych typach. Mówiąc inaczej,każdy posiada różnorodny zestaw trzech typów świadomości – znajdują się one na innych etapach, i w innych momentach. Do tego, ciężko obiektywnie stwierdzić, co oznaczałoby bycie bardziej świadomym. Możemy, co najwyżej, definiować stopień zaawansowania określonego bytu w określonych typach świadomości. Zliczanie, i punktowanie za etapy z określonych typów, nie ma sensu. Przykładowo, większość bytów, które funkcjonują na poziomie poza koncepcjami, nie potrzebuje do niczego świadomości zewnętrznej, za to będą posiadać świadomość rdzenia, co najmniej, czwartego etapu. Z kolei istota, która wykształciła struktury, może sprawnie rozbudować zarówno świadomość wewnętrzną, jak i zewnętrzną, jednak prawie niemożliwe jest dla niej przekroczenie progu trzeciego etapu świadomości rdzenia. W praktyce więc, jeśli kiedykolwiek zechcemy klasyfikować ludzi wedle określonych poziomów świadomości, to powinniśmy zdać sobie sprawę, że taka klasyfikacja może być jedynie narzędziowa i nie pokazuje ani obrazu funkcjonowania rzeczywistości, ani nie odzwierciedla zjawisk samej świadomości. Próby zaś rywalizowania, kto jest bardziej świadomy, niosą ze sobą wyraźne symptomy potrzeby kontroli (wynikającej z treści). Rywalizacja taka nie jest może zła sama w sobie, ale jej efekty na ludzkiej płaszczyźnie potrafią być opłakane. Z drugiej strony, taka rywalizacja doskonale pomaga uczestnikom procesu poznawać swoje cienie, i na pewnym etapie może nawet być przydatnym narzędziem rozwojowym. Tak jak jednak z tymi narzędziami bywa – aby było użyteczne trzeba wiedzieć, kiedy należy je odłożyć.
Praca z narzędziami świadomości jest niezwykle ambiwalentna. Aby następował faktyczny rozwój, nieraz potrzebujemy utrzymać pełne zaangażowanie w jakiś proces, innym razem potrzebny jest całkowity dystans, a jeszcze innym razem znalezienie bardzo chwiejnego balansu pomiędzy zjawiskami. Wiele razy może się zdarzyć, że aby wejść na kolejny etap w jednym z trzech typów świadomości, czasami potrzebne jest wręcz cofnięcie się w którymś z pozostałych typów. Naturalnie, w dość surowym środowisku ziemskim musieliśmy jako cywilizacja wykształcić antropocentryczne postawy. Jeśli jednak faktycznie chcemy zmiany, to musimy sięgać ponad ten antropocentryczny koncept, patrzeć na niego z innej perspektywy, a przy tym nie tracić z nim łączności.
Powyższy artykuł należy potraktować jako pewną bazę konceptualną, która, być może, pomoże wielu czytelnikom w poszerzeniu ich prywatnej perspektywy. Zadane tutaj liczne pytania, tematy oraz pojawiające się koncepcje, zostaną rozpracowane dokładniej w innych publikacjach.

Brak komentarzy: